Wygięcia w tył są bardzo charakterystycznymi pozycjami jogi. Wyglądają bardzo atrakcyjnie, kiedy zgrabna joginka ubrana w kolorowe legginsy wykonuje je np., na egzotycznej plaży o zachodzie słońca 😉
Wiele kobiet zwłaszcza widząc takie zdjęcia lub filmy być może zapragnie naśladować taką joginkę i zaczyna próbować się wyginać.
Zdarza mi się też słyszeć o takich przypadkach, że ktoś wyczytał w internecie, że pozycje, w których wygina się kręgosłup do tyłu są takie zdrowe, jednak często u takich osób praktyka kończy się na pierwszej próbie, ponieważ po wykonaniu tego typu ćwiczeń możemy czuć się gorzej niż przed ćwiczeniem.
Pozycje wyginające nasze ciało w tył, to pozycje, w których najłatwiej o kontuzję pleców. Takie pozycje wymagają bardzo dużej gibkości i silnych pleców, a przede wszystkim potrzebna jest tutaj uważność i świadomość własnego ciała, żeby wykonywać je prawidłowo, w bezpieczny dla siebie sposób.
Skoro to takie „kontuzyjne” pozycje, dlaczego zatem warto je robić?
Postawa przeciętnej osoby w tym świecie, która nie robi nic ze swoim ciałem, to postawa zamknięta, zgarbiona. Szyja u takich osób jest często skrócona, a broda wysuwa się do góry i w przód. To rodzi napięcie w karku. Barki u takiej osoby zapadają się do przodu, mostek i pępek są za blisko, co powoduje zacisk w brzuchu, układ trawienny i inne narządy wewnętrzne nie mają przestrzeni do pracy. Po kilkudziesięciu latach takiego funkcjonowania zaczynają się choroby wewnętrzne. Oddech u takiej osoby jest płytki, ciało jest niedotlenione, to może powodować uczucie ospałości i zmęczenia. Miednica jest najczęściej wysunięta za bardzo do tyłu lub za bardzo do przodu. To konsekwencja słabych nóg, nie dźwigających ciężaru ciała. Nierównowaga w miednicy powoduje ból dolnych pleców i wzmaga natłok myśli w umyśle.
Zamknięty przód ciała to zamknięcie się na życie, na świat, na zmianę. Zapadnięty mostek w dół generuje uczucie braku zaufania i wycofania. Jest takie wrażenie, że ta osoba za chwilę cała się zapadnie na poziomie ciała, bo na poziomie energii już jest zapadnięta.
Dlaczego postawa ciała przeciętnego człowieka żyjącego w tym świecie wyraża załamanie?
O tym można by długo pisać i mówić. Do wskazania przyczyny takiego stanu rzeczy posłużę się banałem w stylu, że jako cywilizacja odeszliśmy od życia zgodnego z naszą naturą. Odeszliśmy od czucia i jako zbiorowa świadomość prowadzimy styl życia, który nas nie wspiera i traumatyzuje.
A zatem wracam do pytania, czy warto ćwiczyć pozycje wygięć w tył?
Wygięcia w tył otwierają przód klatki piersiowej, otwierają przód ciała, który często u wielu ludzi jest zapadnięty, zamknięty. Otwarty przód ciała oznacza pogłębienie oddechu i lepsze dotlenienie całego organizmu, więcej siły do życia.
Przy regularnej praktyce wygięć w tył naturalna odległość między mostkiem a pępkiem zostaje zachowana, a to oznacza otwarty brzuch, więcej przestrzeni do pracy dla układu trawiennego i innych organów wewnętrznych. Jest to wspaniała profilaktyka przed licznymi chorobami wewnętrznymi.
Otwarty przód ciała to prosta postawa ciała, która wolna jest od generowania niepotrzebnych napięć, lordoza kręgosłupa szyjnego i lędźwiowego jest zachowana w jej naturalnym ułożeniu, a zatem ciało wolne jest od zbędnego codziennego bólu w karku lub w krzyżu.
Na poziomie energetycznym otwarcie przodu ciała to otwarcie się na życie, na świat, na zmianę. Jest to otwarcie się na ruch do przodu, to zaufanie do zmian, które wydarzają się w naszym życiu. Otwieranie przodu klatki piersiowej rozpuszcza uczucie rezygnacji i wycofania transformując je w poczucie pewności siebie, wytrwałość, w dążeniu do celu i większe zaufanie w proces tzw. „ruchu do życia”, czyli po prostu bycie w większym i swobodniejszym przepływie życia.
Wszystko to pięknie brzmi. Skąd zatem tyle problemów z tymi wygięciami w tył. Dlaczego budzą one tyle trudności i dlaczego jest tyle zamieszania wokół nich?
Pozycje wygięć w tył są problematyczne dla wielu ludzi, zwłaszcza na początku ich wykonywania. Jednym z powodów jest brak przygotowania technicznego, co może powodować kontuzję i skutecznie zniechęcać do ich wykonywania.
Kolejnym powodem może być to, że te pozycje otwierają przód ciała, a zatem wymuszają pozycje, do której wielu ludzi w tym świecie nie jest w ogóle przyzwyczajona. Dzisiaj raczej siedzi się zgarbionym przy komputerze albo przy telefonie albo w skuleniu na kanapie ogląda się telewizję. Przeciętny człowiek w tym świecie w ogóle nie zwraca uwagi na to, że siedzenie na większości kanap i foteli powoduje skulenie, zamknięcie przodu ciała. Dolne plecy najczęściej w ogóle nie są wtedy podparte w tych pozycjach. To powoduje ogrom napięcia w dolnych plecach.
Długie godziny spędzane na pseudo-wygodnych kanapach, spanie na dużych i miękkich poduszkach, w których nasze ciało się zapada, spanie na zbyt miękkich materacach utrwala postawę zamknięcia i zapadnięcia przodu ciała.
Wszelkie próby zmiany postawy ciała, gdy ona jest mocno utrwalona, napotykają na opór w postaci napięć i sztywności. Stąd kontuzje i wrażenie gorszego samopoczucia po praktyce niż przed, co może skutecznie zniechęcić.
Jeśli chodzi o techniczne aspekty wykonania ćwiczenia, bardzo ważnym, w moim odczuciu, powodem trudności, jest błędne postawienie sprawy na samym początku. Nazwa tych pozycji jest moim zdaniem nieadekwatna do tego, czemu służą te pozycje. Nazywanie tej grupy asan jogi „wygięciami w tył” jest uproszczeniem, które jednocześnie zmienia całą istotę tych pozycji. Czuję, że te pozycje powinny się raczej nazywać „pozycje otwierające przód ciała”, w których wygięcie w tył jest tylko konsekwencją otwarcia przodu ciała.
Otwieranie przodu ciała może być trudne na poziomie emocjonalnym. Bywa tak, że problemy w wykonaniu pozycji wygięć w tył wynikają z przeżytej traumy. Trauma powoduje zamknięcie na poziomie energii, osoba taka jest zlękniona i nie ma zaufania do życia, ponieważ jej zaufanie zostało nadwyrężone, nadużyte. Pamięć starych traumatycznych wydarzeń jest zapisana w matrycy energetycznej takiej osoby, a wszelkie zapisy w matrycy energetycznej materializują się na poziomie ciała. Zgarbiona i zamknięta postawa ciała jest wtedy naturalną konsekwencją tej traumy.
Postawa ciała zawsze odzwierciedla to, co jest w nas, nasze myśli, emocje, nastawienie do życia.
Klatka piersiowa jest jednym z tych miejsc, gdzie jest schowanych bardzo dużo wypartych informacji na temat uczuć i wrażeń, na które kiedyś się zamknęliśmy, bo były zbyt trudne do przeżycia. Gdy zaczynamy ćwiczyć wygięcia w tył, stare demony zaczynają wychodzić na powierzchnię. Naturalnym zjawiskiem w takiej sytuacji jest nasilenie się mechanizmu obronnego przed czuciem, co może powodować jeszcze większe usztywnienie ciała, a to z kolei prowadzi do kontuzji w wygięciach w tył, gdy próbujemy coś robić na siłę.
Jak zatem zacząć praktykę wygięć w tył?
Po pierwsze potrzebujesz przygotowania teoretycznego. Osoba doświadczona opowie i pokaże, co jest ważne, o czym warto wiedzieć przed wykonaniem pierwszego ćwiczenia.
Następnie potrzebujesz praktyki prostych ćwiczeń zwiększających ruchomość, a jednocześnie stabilność miednicy. Miednica odgrywa tutaj kluczową rolę. Ważne, żeby wygięcia w tył praktykować pod okiem doświadczonego instruktora lub nauczyciela, który na bieżąco skoryguje błędy, dzięki czemu wyeliminuje to ryzyko kontuzji do minimum.
Jeśli wykonywanie pozycji wygięć w tył okaże się szczególnie trudne ze względu na emocje, które uwalniają się przy otwieraniu przodu ciała, potrzebujesz czułego przewodnika, który będzie Ci towarzyszył w procesie uwolnienia potraumatycznej zbroi. Potrzebujesz trenera, który nie tylko zna się na anatomii ciała, lecz także trenera czucia, który rozumie i czuje relację Twojego ciała z Twoją matrycą energetyczną. Taka osoba pomoże Ci otworzyć się na czucie, czyli poczuć to, czego nie chciałaś/chciałeś poczuć kiedyś, bo było zbyt trudne, a zalega to w Tobie i Cię obciąża.
Niezależnie od tego, czy trudność w wykonaniu pozycji leży bardziej po stronie ciała, czy ducha, zawsze potrzebna jest duża uważność na Siebie, łagodność i cierpliwość.
Pozycja, która jest dla nas trudna, jest naszą najlepszą nauczycielką, ona pokazuje nam prawdę o nas, pokazuje ciemną stronę, której nie chcemy widzieć.
Jest jedna ważna zasada w praktyce jogi. To pozycje są dla nas, a nie my dla pozycji. Nie używaj ciała, żeby wykonać pozycję. Użyj pozycji, żeby dotrzeć do Siebie 🙂